wtorek, 24 czerwca 2014

Rozdział V - Nadzieja

Co się dzieję? Pomijając fakt, że znajduję się w szpitalu psychiatrycznym. Pomijając również fakt, że znalazłam się tu przez pomyłkę. Patrząc w ścianę wiedziałam, że to dopiero początek. Muszę z stąd wyjść i uciec od tego miejsca. Czuję, że to się tak szybko nie skończy. Wszystko może się zdarzyć. Nawet tu. Wiem, że to nie sen i muszę być silna. Ale jak? Jak mam zacząć od nowa, jeśli oni mi nie wierzą?
- Diano, twoje leki.- Powiedziała pielęgniarka. Wstałam z miejsca i podeszłam do niej.
- Nie chce ich.
- Musisz je wziąć.- Powiedziała poważnym tonem. Podeszła do małego stoliczka i je postawiła.- Między nami to mam nadzieję, że nie długo z stąd wyjdziesz.- Mówiła nie patrząc na mnie. Spojrzałam w stronę drzwi. Są otwarte. To dla mnie szansa. Ucieczka. Oblizałam delikatnie usta. Spojrzałam jeszcze raz na pielęgniarkę, która coś do mnie mówiła. Jednak jej nie słuchałam. Powolnym krokiem zaczęłam się kierować w stronę drzwi. Idąc małymi kroczkami powstrzymała mnie jakaś wewnętrzna siła. Mówiąca,  że nie mogę tego robić. Stanęłam i wpatrywałam się w korytarz. Ona się obróciła.- Dziecko, co ty robisz?- Spytała. Obróciłam się do niej i posłałam jej nie winny uśmiech.
- Nic.- Odpowiedziałam.
- Gdyby, twój prowadzący lekarz się o tym dowiedział..- Nie skończyła, bo wiedziałam sama. Zostanie tu do zasranej śmierci? Pewnie to chciała powiedzieć.
- Nie musisz kończyć.- Powiedziałam i podeszłam do niej.- Wiem co by się stało.- Dodałam i minęłam ją. Wzięłam lekki i usiadłam na łóżku. Wpatrywałam się we mnie, a ja w nią.- Ile tu pracujesz?
- Jakieś dwa lata.- Odpowiedziała.
- Dlaczego akurat w szpitalu psychiatrycznym?- Spytałam.
- Dlatego, że lubię być wśród ludzi.- Odpowiedziała.- Zaraz przyjdę po Ciebie i pójdziesz na sesję.- Dodała. Wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Położyłam się, na łóżko i wpatrywałam się w sufit. Skoro to jest piekło na ziemi, to gdzie jest niebo?  Co się dzieję, na tym świecie? Co się dzieję ze mną? Otworzyły się drzwi. Do łóżka podszedł pielęgniarz. Wstałam więc, a on łapiąc mnie za ramię zaprowadził do gabinetu. Znowu zada te same pytania. Jeśli uważa mnie za osobę chorą psychicznie przez ten wypadek, to dam mu odpowiedzi, które chce usłyszeć. Usiadłam na drewnianym krześle. Gabinet był elegancko urządzony. Regały z książkami i parę zdjęć. Na biurku stał komputer, kubek z ołówkami i długopisami. Obok komputera leżały jakieś papiery i teczki. Cicho westchnęłam, a do gabinetu wszedł ten sam mężczyzna co na mojej pierwszej rozmowie.
- Witam Cię Diano.- Powiedział i usiadł na biurkiem.- Jak się dziś czujesz?
- Lepiej.- Odpowiedziałam z udawanym uśmiechem.
- Zaczynamy?- Pokiwałam głową, że jestem gotowa, a on otworzył jedną ze swoich teczek.- Czy słyszysz jeszcze głosy?- Spytał.
- Nie.
- Jakieś sny?
- Nie.
- Masz jeszcze jakieś myśli samobójcze?
- Nie.- On zaczął coś notować. Ja próbowałam odgadnąć co, ale nie umiałam.- Kiedy z stąd wyjdę?- Mężczyzna spojrzał na mnie.
- Jesteś już bliska mety, Diano.- Powiedział, a ja się lekko uśmiechnęłam.
- Jest jakaś szansa, że w tym tygodniu?
- Nie mogę Ci tego zapewnić. To zależy od Ciebie. Jednak po dzisiejszej rozmowie, mogę Cię przepisać na odział otwarty.- Powiedział, a we mnie urodziła się mała nadzieja. Nadzieja na to, że w końcu z stąd wyjdę.
- Będą mogli mnie odwiedzić rodzice?
- Tak. Jednak nie od razu. Muszę mieć pewność, że wszystko będzie dobrze i nikomu nie zagrażasz.- Dodał. Nic nie odpowiedziałam.
- Mimo to i tak się cieszę.- Odpowiedziałam. Po chwili do gabinetu wszedł ten sam pielęgniarz co mnie przyprowadził. Wstałam z krzesła,  a on zaprowadził mnie do mojego pokoju. Położyłam się na łóżku i wpatrzona w sufi zaczęłam płakać. Zacznę od nowa. Gdy tylko stąd wyjdę pójdę przed siebie. Zostawiając te kilka tygodni na sobą. Uśmiechnęłam się przez łzy. Gdy tylko zamknęłam oczy usnęłam.
Siedziałam przed gabinetem w towarzystwie pielęgniarza. Pilnował mnie, abym nie uciekła. Jednak po co miałabym to zrobić skoro nie długo mogę z stąd wyjść? Lekarz w raz z innymi mieli podjąć decyzję dotyczącej mnie. Czy zostaję na oddziale zamkniętym, czy mnie przenoszą na oddział otwarty. Miało to zając tylko kilka minut, a czuję się jakbym czekała parę godzin. W końcu drzwi gabinetu otworzyły się.
- Wejdź Diano.- Powiedział lekarz. Weszłam do środka i usiadłam na krześle.- Wraz z innymi lekarzami podjęliśmy decyzję.- Zaczął mówić.- Uważamy, że robisz postępy i możemy cię przenieś na oddział otwarty. W tym tygodniu przyjdą do Ciebie rodzice.- Do kończył, a we mnie rosło poczucie szczęścia.
- A kiedy z stąd wyjdę?
- Możliwe, że to kwestia najbliższych dni.- Powiedział.- Borys!- Zawołał.- Możesz już ją odprowadzić. Jutro ją przeniesiesz na oddział otwarty.- Dodał. Wstałam z miejsca i razem z nim poszłam do swojego pokoju. Już niedługo skończy się ten koszmar. Zacznę od nowa i będę starała się żyć szczęśliwie. Jednak jedna rzecz nie daję mi spokoju. Skąd będę miała pewność, że teraz zacznie być w porządku? Nie, nie mogę tak myśleć. Wyjdę z stąd i będzie dobrze. W końcu musi. Położyłam się i zasnęłam. W moim śnie zaczął pojawiać się obraz i to nie byle jaki. Była to moja przyjaciółka. Jej mina była dość poważna, a oczy zdradzały, że coś się dzieję.
- Lola? To ty?- Spytałam. Ona się przybliżyła i dość wyraźnie ją widziałam. Cała na biało. Skrzydła anioła i świecąca aureola.- Lola!- Krzyknęłam z radością.
- Nie mam zbyt wiele czasu.- Powiedziała z powagą.- Słuchaj mam dla ciebie pewne wieści.- Dodała szybko.- Gdy stąd wyjdziesz musisz uważać na siebie.
- Co ty mówisz? Nie długo wychodzę i zacznę od nowa, tylko bez ciebie.- Powiedziałam smutno.
- Diano, nie martw się o mnie. Mi jest tu dobrze. Teraz ty musisz uważaj. Nie mogę Ci za wiele powiedzieć. W ogóle mnie tu nie powinno być. Masz na siebie uważać. Muszę już iść. Wszystko będzie dobrze, ale musisz na siebie uważać.- Dokończyła, a jej postać zaczęła nagle znikać. Obudziłam się. Wokół mnie było ciemno i dość nie przyjemnie. Wstałam z łóżka i zaczęłam chodzić po pokoju. Mam dwa wyjścia. Powiedzieć o tym śnie lekarzowi lub zachować go dla siebie. Pierwsza opcja odpada. Uzna, że terapia przestała działać i zatrzyma mnie tu na dłużej, a ja już tu nie wytrzymam. Więc muszę to zachować dla siebie. Nie pewnie usiadłam na łóżku. Coś mi tu nie grało. Dlaczego mam dla siebie uważać. Lekarz przecież stwierdził, że to są zaburzenia po wypadkowe i wszystko sobie zmyśliłam. Tak broni się moja psychika po wypadku. Tak mi przynajmniej tłumaczono. Nic mi nie grozi. Na pewno. To tylko sen. Tak, na pewno. Położyłam się z powrotem spać. Tu nic mi nie grozi. Tak, jestem tu bezpieczna.


~*~

Przenieśli mnie już na oddział otwarty. Dziś mam zobaczyć rodziców. Tak dawno ich nie wiedziałam. Czekałam na nich na salę odwiedzin. Nie wiem czemu, ale bałam się tego spotkania. Bałam się, że mnie odrzucą i powiedzą, że mają mnie dosyć. Zauważyłam, że mama wchodzi do sali. Natychmiast wstałam z krzesła i podbiegłam do niej. Mama natychmiast mnie przytuliła i nie chciała puszczać.
- A tata gdzie jest?- Spytałam.
- Musiał zaparkować.- Uśmiechnęła się.- Jak ja dawno Cię nie widziałam. Mów jak tam u Ciebie.
- Dobrze, ale chce już stąd wyjść. Na początku miałam znowu myśli samobójcze, ale to minęło.- Powiedziałam siadając na krześle.- Myślałam, że od kąt tu jestem minął rok.- Dodałam.
- Uwierz mi, że te prawie 2 miesiące bez ciebie są straszne.- Powiedziałam.- Jednak wczoraj dzwoniłam do twojego lekarza. Powiedział, że jest szansa, że wyjdziesz w tym miesiącu.- Dodała, a do sali wszedł tata. Przytulił mnie i usiadł obok mamy.
- Powiedziałaś jej?- Zapytał.
- Nie, wolałam poczekać na Ciebie.- Odpowiedziała.
- O czym miała mi powiedzieć?- Spytałam.
- Długo nad tym myśleliśmy i postanowiliśmy dla twojego dobra zmienić miejsce otoczenia.- Zaczęła mama.
- Więc zaczęliśmy szukać jakiegoś domu najpierw u nas w miasteczku. Jednak żaden nam nie pasował. Albo za duży, albo za mały. Jak znaleźliśmy odpowiedni to jeszcze dochodził remont. Zaczęliśmy wraz z mamą poszerzyć nasze poszukiwania.
- To znaczy?
- To znaczy, że przeprowadzamy się do Londynu.- Skończył tata.- Będziesz miała blisko do szkoły i do parku. Oczywiście jeszcze jakieś sklepy. Jutro lecę podpisać umowę i jak tylko wyjdziesz to tam się przeprowadzamy.- Dodał.
- Co?!
- Tak będzie lepiej. Zaczniesz od nowa w nowym miejscu. Kochanie to tylko dla twojego dobra.- Powiedziała mama. Wstałam z krzesła i nic nie potrafiłam powiedzieć. Podszedł do mnie pielęgniarz.
- Chce do swojego pokoju.- Powiedziałam do niego.- Nie wiedziałam, że jesteście tak podli, aby zrobić to za moimi plecami!- Krzyknęłam jeszcze na nich, a następnie skierowałam się do pokoju. Nie sądziłam, że są do tego zdolni. Szlak by to trafił!
- A widzisz, jednak wszystko jest możliwe.- Odezwał się głos w mojej głowie. Nie! To tylko moja wyobraźnia tak na pewno.- Tak uważasz?- Spytał się. Nie byłam tego już taka pewna.

9 komentarzy:

  1. Dziewczyno to jest boskie

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham to jeju oby ja szybko wypuścili i jak przeprowadzą się do Londynu to mam nadzieje ze w końcu te głosy nie będą się pojawiać a w zamian tego dowiemy się kto jest ich autorem. CZEKAĆ Z NIECIERPLOWOŚCIĄ NA NASTEPNY

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział ale czekam na rozwinięcie akcji :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zakochałam się w tym blogu, w piosenkach jakie tutaj są ^^ ZAKOCHAŁAM SIĘ W CAŁEJ TEJ FABULE !! Piszesz niesamowite rozdziały <3 Czekam na rozwinięcie akcji i na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń