Nie chętnie wstałam z łóżka. Nie wyspałam się przez ten
koszmar. Gdy zamykałam tylko oczy, pojawiał mi się widok porwania Loli.
- Kochanie wstawaj. Idziesz dziś do nowej szkoły!- Zawołała mama.
- Już nie śpię.- Odkrzyknęłam i podeszłam do walizki. Wyjęłam z niej jakieś ciuchu. Musiałam się odświeżyć, aby jakoś wyglądać. Poszłam do łazienki i wzięłam przyjemny prysznic. Następnie wykonałam poranną toaletę i się ubrałam. Zeszłam na dół, gdzie czekało na mnie śniadanie.
- Ślicznie wyglądasz.- Powiedziała mama.
- Dziękuję.- Uśmiechnęłam się do niej.- Wiesz co, ja już pójdę. Nie chce się spóźnić pierwszego dnia szkoły.- Powiedziałam do niej.
- A śniadanie?
- Nie jestem głodna.- Odpowiedziałam i skierowałam się w stronę wyjścia. Wzięłam plecak i wyszłam z domu. Powolnym krokiem szłam do szkoły. Dokładnie analizowałam okolicę. Piękne domy i duży park nie daleko. Mijałam różne sklepy, kawiarnie i jakiś bar szybkiej obsługi. Tata miał rację wszędzie blisko. Jednak do centrum Londynu mam jakieś dwadzieścia minut drogi. Zbytnio się tym nie przejmowałam. Za nim się zorientowałam byłam już przed szkołą. Budynek był ogromny. Szkoła nie była jakaś stara, ale też nie nowoczesna.
Normalna szkoła. Weszłam nie pewnie do środka. Pod ścianą były ustawione rząd szafek z numerkami. Nie daleko wejścia znajdował się sekretariat. Od razu się tam skierowałam. Zapukałam i usłyszałam "proszę". Weszłam do środka, a pani podeszłym wieku uśmiechnęła się do mnie ciepło.
- Dzień dobry, jestem Diana Black. Przyszłam po swój plan lekcji.- Powiedziałam z małym uśmiechem.
- Diana Black?- Powtórzyła moje imię, a ja potwierdzając pokiwałam głową.- Tak, tak dyrektor mi wspominał o Tobie. Już Ci daję plan zajęć.- Zaczęła szukać po szafkach.- Proszę. Twoja pierwsza lekcja to historia w klasie 34. Wiesz, gdzie to jest?- Zapytała, patrząc na mnie zza okularów.
- Nie.- Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Idziesz po schodach na drugie piętro i skręcasz w prawo. Ta sala jest przed ostatnia.
- Dziękuję.- Wzięłam plan zajęć i poszłam pod skazaną sale. Akurat zadzwonił dzwonek. Weszłam do klasy i zajęłam miejsce w ostatniej ławce pod oknem. Patrzyłam jak reszta uczniów wchodzi do klas i zajmuje miejsca. Raz po raz ktoś zwrócił na mnie uwagę. Jako ostatni miejsce zajął nauczyciel. Zaczął sprawdzać obecność.
- Diana Black?
- Jestem!- Powiedziałam podnosząc rękę do góry.
- Możesz wstać i nam coś o sobie opowiedzieć?- Zapytał się nauczyciel.
- A muszę?- Odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Nie masz takie obowiązku, ale było by nam miło.- Odpowiedział profesor.
- Proszę mnie zrozumieć, ale jestem dość nieśmiała.- Powiedziałam.
- No dobrze. Niech Ci będzie.- Powiedział i zaczął dalej sprawdzać obecność.- Justin Green?
- Nie ma go proszę pana. Chory jest.- Powiedziała jakaś brunetka. Nauczyciel nic nie odpowiedział, a dalej sprawdzał obecność. Gdy w końcu skończył przeszedł do prowadzenia lekcji. Cała lekcja minęła dość spokojnie i szybko. Po dzwonku poszłam do mojej szafki, którą mi wskazano. Zostawiłam w niej książki i zaczęłam szukać następnej sali.
- Kochanie wstawaj. Idziesz dziś do nowej szkoły!- Zawołała mama.
- Już nie śpię.- Odkrzyknęłam i podeszłam do walizki. Wyjęłam z niej jakieś ciuchu. Musiałam się odświeżyć, aby jakoś wyglądać. Poszłam do łazienki i wzięłam przyjemny prysznic. Następnie wykonałam poranną toaletę i się ubrałam. Zeszłam na dół, gdzie czekało na mnie śniadanie.
- Ślicznie wyglądasz.- Powiedziała mama.
- Dziękuję.- Uśmiechnęłam się do niej.- Wiesz co, ja już pójdę. Nie chce się spóźnić pierwszego dnia szkoły.- Powiedziałam do niej.
- A śniadanie?
- Nie jestem głodna.- Odpowiedziałam i skierowałam się w stronę wyjścia. Wzięłam plecak i wyszłam z domu. Powolnym krokiem szłam do szkoły. Dokładnie analizowałam okolicę. Piękne domy i duży park nie daleko. Mijałam różne sklepy, kawiarnie i jakiś bar szybkiej obsługi. Tata miał rację wszędzie blisko. Jednak do centrum Londynu mam jakieś dwadzieścia minut drogi. Zbytnio się tym nie przejmowałam. Za nim się zorientowałam byłam już przed szkołą. Budynek był ogromny. Szkoła nie była jakaś stara, ale też nie nowoczesna.
Normalna szkoła. Weszłam nie pewnie do środka. Pod ścianą były ustawione rząd szafek z numerkami. Nie daleko wejścia znajdował się sekretariat. Od razu się tam skierowałam. Zapukałam i usłyszałam "proszę". Weszłam do środka, a pani podeszłym wieku uśmiechnęła się do mnie ciepło.
- Dzień dobry, jestem Diana Black. Przyszłam po swój plan lekcji.- Powiedziałam z małym uśmiechem.
- Diana Black?- Powtórzyła moje imię, a ja potwierdzając pokiwałam głową.- Tak, tak dyrektor mi wspominał o Tobie. Już Ci daję plan zajęć.- Zaczęła szukać po szafkach.- Proszę. Twoja pierwsza lekcja to historia w klasie 34. Wiesz, gdzie to jest?- Zapytała, patrząc na mnie zza okularów.
- Nie.- Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Idziesz po schodach na drugie piętro i skręcasz w prawo. Ta sala jest przed ostatnia.
- Dziękuję.- Wzięłam plan zajęć i poszłam pod skazaną sale. Akurat zadzwonił dzwonek. Weszłam do klasy i zajęłam miejsce w ostatniej ławce pod oknem. Patrzyłam jak reszta uczniów wchodzi do klas i zajmuje miejsca. Raz po raz ktoś zwrócił na mnie uwagę. Jako ostatni miejsce zajął nauczyciel. Zaczął sprawdzać obecność.
- Diana Black?
- Jestem!- Powiedziałam podnosząc rękę do góry.
- Możesz wstać i nam coś o sobie opowiedzieć?- Zapytał się nauczyciel.
- A muszę?- Odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Nie masz takie obowiązku, ale było by nam miło.- Odpowiedział profesor.
- Proszę mnie zrozumieć, ale jestem dość nieśmiała.- Powiedziałam.
- No dobrze. Niech Ci będzie.- Powiedział i zaczął dalej sprawdzać obecność.- Justin Green?
- Nie ma go proszę pana. Chory jest.- Powiedziała jakaś brunetka. Nauczyciel nic nie odpowiedział, a dalej sprawdzał obecność. Gdy w końcu skończył przeszedł do prowadzenia lekcji. Cała lekcja minęła dość spokojnie i szybko. Po dzwonku poszłam do mojej szafki, którą mi wskazano. Zostawiłam w niej książki i zaczęłam szukać następnej sali.
~*~
W końcu zakończył się ten koszmarny dzień. Nie sądziłam, że
pierwszy dzień szkoły może być, aż tak wyczerpujący. Gdy doszłam do domu nikogo
w nim nie było. Na stole leżała tylko karteczka z informacją, że mama pojechała
do sklepu. Postanowiłam się położyć. Byłam strasznie zmęczona po nie przespanej
nocy. Zamknęłam oczy i natychmiast zasnęłam. Po chwili byłam na cmentarzu i to
nie byle jakim. Na tym, gdzie była pochowana Lola. Odbywała się właśnie jakaś
uroczystość. Podeszłam bliżej i zauważyłam Lole z bukietem kwiatów w rękach.
Jej pogrzeb, na którym mnie nie było. Wszyscy płaczą, a ja razem z nimi. Po chwili jednak przyjaciółka otwiera oczy. Nikt na to nie reaguję, tylko ja. Patrzy na mnie tymi swoimi dużymi niebieskimi oczami. Zaczęłam się rozglądać i zauważyłam Denis'a. Podeszłam do niego i zaczęłam go szarpać, ale to nic nie dawało. Ni stąd ni zowąd usłyszałam przerażający śmiech. Śmiech, który już wcześniej słyszałam i jednocześnie przerażał. Odwróciłam się i ciało znikło. Zaskoczona tym wszystkim zaczęłam się cofać. Czemu nikt nie widzi, że ciało znikło? Przecież to nie możliwe, że nikt tego nie zauważył. Zaczęłam płakać i mówić coś pod nosem. Może to jakiś znak? Może Lola nie zginęła we wypadku? Albo ktoś porwał jej ciało? Nie chciałam tego wiedzieć. Chciałam znów żyć normalnie. Zerwałam się ze snu i zaczęłam ciężko oddychać. Poszłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi. Brałam głębokie oddechy aby się jakoś uspokoić.
- To tylko sen nic więcej.- Powtarzałam sobie, ale to nic nie dawało. Jedynie więcej paniki. Skuliłam się w kącie i cicho szlochałam. Było dobrze. Było genialnie, a teraz się sypie. Co się dzieję? Moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Pierwsza myśl: " mama zapomniała kluczy". Poszłam więc otworzyć drzwi. Jednak za nimi stał wysoki chłopak. Włosy w kolorze ciemny blond i z pięknym uśmiechem. Jego T-shirt był idealnie dopasowany do jego ciała. Jego spodnie idealnie pasowały do butów.
- W czym mogę pomóc?- Zapytałam.
- Hej, jestem Justin i jesteśmy sąsiadami.- Odpowiedział z uśmiechem.- Przyniosłem ciasto na dobry początek znajomości.- Dodał.
- Miło mi. Jestem Diana i proszę cię wejdź.- Zrobiła mu miejsce w przejściu. Ten wszedł do środka.- Przepraszam, za bałagan, ale wiesz przeprowadzka i te sprawy. Chodźmy do kuchni, ale coś mi się nie wydaję aby było tam lepiej.- Dodałam prowadząc go do pomieszczenia.
- Spokojnie. Nie musisz się przejmować bałaganem.- Odpowiedział siadając na krześle kuchennym.
- Może chcesz wody? Tylko to jak na razie mamy do picia. Mama pojechała po zakupy i jeszcze nie wróciła.
- Z chęcią.- Powiedział. Nalałam mu do szklanki wody i ją podałam. Wzięłam od niego ciastko i je pokroiłam. Następnie położyłam je na stół, aby się poczęstował.- Gdzie chodzisz do szkoły?
- Tu nie daleko.- Odpowiedziałam.
- Ooo ja też. A jaka klasa?
- 2D.- Powiedziałam, a on się uśmiechnął.
- Ja tak samo.
- Justin Green?- Zapytałam.
- Tak, to ja.- Uśmiechnął się jeszcze raz.
- Podobno chory jesteś, a ty tu przychodzisz z ciastkiem.- Podniosłam podejrzanie brew.
- Byłem chory, ale czuję się już lepiej.- Odpowiedział.- Po za tym chciałem poznać sąsiadkę.- Dodał, a ja się lekko zaśmiałam.
- To poznałeś, ale została Ci jeszcze moja mama i tata.- Powiedziałam, a on tylko westchnął.
- To przyjdę jeszcze raz. Chyba, że nie mogę?
- Jasne, że możesz.- Powiedziałam, a ten się uśmiechnął.
- Widzisz znaleźliśmy wspólny język.
- To chyba dobrze. Miło będzie mieć kogoś z kim można porozmawiać.- Uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił mój gest.
- Mogę cię zapewnić, że przy mnie nic Ci nie grozi.- Gdy to powiedział oboje zaczęliśmy się śmiać.
- To teraz czuję się bezpiecznie. Mam osobistego ochroniarza.- Uśmiechnęłam się.
- Możesz mnie tak nazywać.- Mówiąc to puścił mi oczko, a ja lekko uderzyłam w ramię.
- Mhm gdy krzyknę Voldemor to do mnie przybiegniesz?- Zapytałam.
- Voldemor? Dlaczego tak?
- Bo on był zły i groźny. Więc będzie to budzić postrach.- Odpowiedziałam, a on się zaśmiał.
- Wole Justin. Nie jestem typem co budzi postrach, a zaufanie.- Powiedział, a ja zmarszczyłam brwi.
- W takim razie zwalniam cię z bycia moim ochroniarzem.- Powiedziałam.
- W takim razie zostanę twoim kumplem lub przyjacielem. Jak wolisz?
- Za krótko się znamy, aby nazwać cię przyjacielem.- Powiedziałam, a on przytaknął.
- Słusznie, ale szybko się zaprzyjaźnimy.- Powiedział z uśmiechem.
- Być może.- Uśmiechnęłam się i słyszeliśmy, że ktoś wchodzi.- Pewnie moja mama.- Dodałam wstając z krzesła. Nie myliłam się, do kuchni weszła moja mama. Uśmiechnęła się do nas.
- Dzień dobry.- Powiedział Justin wstając z krzesła.
- Dzień dobry.- Odpowiedziała mama.
- Mamo to jest Justin, nasz nowy sąsiad.- Przedstawiłam chłopaka.
- Miło mi cię poznać.- Powiedziała z uśmiechem do Justin'a.
- Mi również miło Panią poznać. Może pomogę.- Powiedział i pomógł mamie ze zakupami.
- Dziękuję Ci. Długo już tak siedzicie?- Spytała się, gdy rozpakowywała reklamówki.
- Nie wiem w sumie. Dobrze nam się rozmawia.- Powiedziałam.
- Może zostaniesz na kolacji?- Zapytała się mama.
- Z chęcią bym został, ale dziś nie mogę. Razem z mamą jedziemy do babci.- Blondyn spojrzał na zegarek.- W sumie to się zasiedziałem.- Zmarszczył czoło.- Miło było mi panią poznać.- Uśmiechnął się do nas.- Do zobaczenia jutro w szkole, Diano.- Dodał i się z nami pożegnał.
- Miły ten chłopak.- Powiedziała.- Nie wiesz, czy ma dziewczynę?
- Mamo! Zapomnę o tym pytaniu. Pójdę się rozpakować. Zawołaj mnie na kolację.
- Dobrze.- Powiedziała, a ja poszłam do swojego pokoju. Zaczęłam rozpakowywać pudła, ale po chwili przestałam. Jakoś nie miałam ochoty. Zeszłam na dół, a mam robiła dla nas kolację.
- Kiedy tata przyleci?- Zapytałam siadając na krześle.
- Za jakieś kilka dni. Musi załatwić do końca sprawy z domem.- Odpowiedziała.- Jutro może mnie nie być cały dzień. Jadę szukać pracy.- Dodała odwracając się do mnie.
- Szybko znajdziesz pracę.- Uśmiechnęłam się do niej.
- Nie wiem, czy tak szybko. Kochana to jest Londyn.
- No właśnie to jest Londyn. Poczuj tą magię.- Zaśmiałam się.- Po za tym jesteś najlepsza.- Tym razem mama się zaśmiała.
- Słuchaj, kochanie. Zostawię Ci pieniądze na coś do jedzenia jutro. Zaprosisz Justin'a jak będziesz chciała. Wydaję się całkiem sympatyczny.-
- Może. Ehh pójdę się wykąpać, a potem zejdę na kolację.- Powiedziałam.
- Dobrze. Córciu?
- Tak mamo?
- Cieszę sie, że już z nami jesteś.- Uśmiechnęła się delikatnie.
- Ja też mamo, ale szkoda, że musieliśmy się wyprowadzić.- Powiedziałam i wróciłam do swojego pokoju.
10 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ
_______________________________________________________________________
Jak wam się podoba rozdział? Proszę o opinię bo to naprawdę dla mnie ważne. Czasem zastanawiam się czy nie zawiesić bloga bo jest mało komentarzy i nie wiem czy ten blog jest dobry. Dlatego to zostawiam dla was
Jej pogrzeb, na którym mnie nie było. Wszyscy płaczą, a ja razem z nimi. Po chwili jednak przyjaciółka otwiera oczy. Nikt na to nie reaguję, tylko ja. Patrzy na mnie tymi swoimi dużymi niebieskimi oczami. Zaczęłam się rozglądać i zauważyłam Denis'a. Podeszłam do niego i zaczęłam go szarpać, ale to nic nie dawało. Ni stąd ni zowąd usłyszałam przerażający śmiech. Śmiech, który już wcześniej słyszałam i jednocześnie przerażał. Odwróciłam się i ciało znikło. Zaskoczona tym wszystkim zaczęłam się cofać. Czemu nikt nie widzi, że ciało znikło? Przecież to nie możliwe, że nikt tego nie zauważył. Zaczęłam płakać i mówić coś pod nosem. Może to jakiś znak? Może Lola nie zginęła we wypadku? Albo ktoś porwał jej ciało? Nie chciałam tego wiedzieć. Chciałam znów żyć normalnie. Zerwałam się ze snu i zaczęłam ciężko oddychać. Poszłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi. Brałam głębokie oddechy aby się jakoś uspokoić.
- To tylko sen nic więcej.- Powtarzałam sobie, ale to nic nie dawało. Jedynie więcej paniki. Skuliłam się w kącie i cicho szlochałam. Było dobrze. Było genialnie, a teraz się sypie. Co się dzieję? Moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Pierwsza myśl: " mama zapomniała kluczy". Poszłam więc otworzyć drzwi. Jednak za nimi stał wysoki chłopak. Włosy w kolorze ciemny blond i z pięknym uśmiechem. Jego T-shirt był idealnie dopasowany do jego ciała. Jego spodnie idealnie pasowały do butów.
- W czym mogę pomóc?- Zapytałam.
- Hej, jestem Justin i jesteśmy sąsiadami.- Odpowiedział z uśmiechem.- Przyniosłem ciasto na dobry początek znajomości.- Dodał.
- Miło mi. Jestem Diana i proszę cię wejdź.- Zrobiła mu miejsce w przejściu. Ten wszedł do środka.- Przepraszam, za bałagan, ale wiesz przeprowadzka i te sprawy. Chodźmy do kuchni, ale coś mi się nie wydaję aby było tam lepiej.- Dodałam prowadząc go do pomieszczenia.
- Spokojnie. Nie musisz się przejmować bałaganem.- Odpowiedział siadając na krześle kuchennym.
- Może chcesz wody? Tylko to jak na razie mamy do picia. Mama pojechała po zakupy i jeszcze nie wróciła.
- Z chęcią.- Powiedział. Nalałam mu do szklanki wody i ją podałam. Wzięłam od niego ciastko i je pokroiłam. Następnie położyłam je na stół, aby się poczęstował.- Gdzie chodzisz do szkoły?
- Tu nie daleko.- Odpowiedziałam.
- Ooo ja też. A jaka klasa?
- 2D.- Powiedziałam, a on się uśmiechnął.
- Ja tak samo.
- Justin Green?- Zapytałam.
- Tak, to ja.- Uśmiechnął się jeszcze raz.
- Podobno chory jesteś, a ty tu przychodzisz z ciastkiem.- Podniosłam podejrzanie brew.
- Byłem chory, ale czuję się już lepiej.- Odpowiedział.- Po za tym chciałem poznać sąsiadkę.- Dodał, a ja się lekko zaśmiałam.
- To poznałeś, ale została Ci jeszcze moja mama i tata.- Powiedziałam, a on tylko westchnął.
- To przyjdę jeszcze raz. Chyba, że nie mogę?
- Jasne, że możesz.- Powiedziałam, a ten się uśmiechnął.
- Widzisz znaleźliśmy wspólny język.
- To chyba dobrze. Miło będzie mieć kogoś z kim można porozmawiać.- Uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił mój gest.
- Mogę cię zapewnić, że przy mnie nic Ci nie grozi.- Gdy to powiedział oboje zaczęliśmy się śmiać.
- To teraz czuję się bezpiecznie. Mam osobistego ochroniarza.- Uśmiechnęłam się.
- Możesz mnie tak nazywać.- Mówiąc to puścił mi oczko, a ja lekko uderzyłam w ramię.
- Mhm gdy krzyknę Voldemor to do mnie przybiegniesz?- Zapytałam.
- Voldemor? Dlaczego tak?
- Bo on był zły i groźny. Więc będzie to budzić postrach.- Odpowiedziałam, a on się zaśmiał.
- Wole Justin. Nie jestem typem co budzi postrach, a zaufanie.- Powiedział, a ja zmarszczyłam brwi.
- W takim razie zwalniam cię z bycia moim ochroniarzem.- Powiedziałam.
- W takim razie zostanę twoim kumplem lub przyjacielem. Jak wolisz?
- Za krótko się znamy, aby nazwać cię przyjacielem.- Powiedziałam, a on przytaknął.
- Słusznie, ale szybko się zaprzyjaźnimy.- Powiedział z uśmiechem.
- Być może.- Uśmiechnęłam się i słyszeliśmy, że ktoś wchodzi.- Pewnie moja mama.- Dodałam wstając z krzesła. Nie myliłam się, do kuchni weszła moja mama. Uśmiechnęła się do nas.
- Dzień dobry.- Powiedział Justin wstając z krzesła.
- Dzień dobry.- Odpowiedziała mama.
- Mamo to jest Justin, nasz nowy sąsiad.- Przedstawiłam chłopaka.
- Miło mi cię poznać.- Powiedziała z uśmiechem do Justin'a.
- Mi również miło Panią poznać. Może pomogę.- Powiedział i pomógł mamie ze zakupami.
- Dziękuję Ci. Długo już tak siedzicie?- Spytała się, gdy rozpakowywała reklamówki.
- Nie wiem w sumie. Dobrze nam się rozmawia.- Powiedziałam.
- Może zostaniesz na kolacji?- Zapytała się mama.
- Z chęcią bym został, ale dziś nie mogę. Razem z mamą jedziemy do babci.- Blondyn spojrzał na zegarek.- W sumie to się zasiedziałem.- Zmarszczył czoło.- Miło było mi panią poznać.- Uśmiechnął się do nas.- Do zobaczenia jutro w szkole, Diano.- Dodał i się z nami pożegnał.
- Miły ten chłopak.- Powiedziała.- Nie wiesz, czy ma dziewczynę?
- Mamo! Zapomnę o tym pytaniu. Pójdę się rozpakować. Zawołaj mnie na kolację.
- Dobrze.- Powiedziała, a ja poszłam do swojego pokoju. Zaczęłam rozpakowywać pudła, ale po chwili przestałam. Jakoś nie miałam ochoty. Zeszłam na dół, a mam robiła dla nas kolację.
- Kiedy tata przyleci?- Zapytałam siadając na krześle.
- Za jakieś kilka dni. Musi załatwić do końca sprawy z domem.- Odpowiedziała.- Jutro może mnie nie być cały dzień. Jadę szukać pracy.- Dodała odwracając się do mnie.
- Szybko znajdziesz pracę.- Uśmiechnęłam się do niej.
- Nie wiem, czy tak szybko. Kochana to jest Londyn.
- No właśnie to jest Londyn. Poczuj tą magię.- Zaśmiałam się.- Po za tym jesteś najlepsza.- Tym razem mama się zaśmiała.
- Słuchaj, kochanie. Zostawię Ci pieniądze na coś do jedzenia jutro. Zaprosisz Justin'a jak będziesz chciała. Wydaję się całkiem sympatyczny.-
- Może. Ehh pójdę się wykąpać, a potem zejdę na kolację.- Powiedziałam.
- Dobrze. Córciu?
- Tak mamo?
- Cieszę sie, że już z nami jesteś.- Uśmiechnęła się delikatnie.
- Ja też mamo, ale szkoda, że musieliśmy się wyprowadzić.- Powiedziałam i wróciłam do swojego pokoju.
10 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ
_______________________________________________________________________
Jak wam się podoba rozdział? Proszę o opinię bo to naprawdę dla mnie ważne. Czasem zastanawiam się czy nie zawiesić bloga bo jest mało komentarzy i nie wiem czy ten blog jest dobry. Dlatego to zostawiam dla was
super,czekam na next <3
OdpowiedzUsuńkocham to !! :333 pisz dalej bo jesteś niesamowita i to opowiadanie po prostu brak słów! jest takie tajemnicze i wciągające ^^ <3333 a tu są moje wypociny jeśli miałabyś ochotę to zapraszam :) ( reklama musi być xd)
OdpowiedzUsuńhttp://staystrongforyourdreams.blogspot.com/
czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :))
Tylko spróbuj zawiesić tego bloga, a znajdę cię i udusze (tak, masz się bać xD) Piszesz świetnie. Akcja trzyma w napięciu. Jest tajemnicza i baardzo przyjemnie się czyta. Z niecierpliwością czekam na next i na to aż w końcu pojawi się Hazz <3 Koocham ♥
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńSuper czekam na next zaczyna się .. :3
Genialny rozdział :-)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Super blog! Nie zawieszaj, bo super się go czyta <33
OdpowiedzUsuńNie zawieszaj! Bardzo fajnie piszesz ;)
OdpowiedzUsuńSUPER! ♥ A Justin idealnie nadaje się do tej roli :) Czekam na nexta! ♥
OdpowiedzUsuńMika Horan
@cmocmon
Kocham, całuję, pozdrawiam i życzę weny! xoxo
Nie zawieszaj,zbyt fajny ten blog. Czekam na Next
OdpowiedzUsuńTo pisz następny. ;*
OdpowiedzUsuńLove it.
Super genialny ciekawe kiedy te głosy wrócą
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
OdpowiedzUsuńBlog jest bardzo dobry.
OdpowiedzUsuńTylko jedna informacja nie z przymiotnikami (w stopniu równym) piszemy RAZEM.
A tak poza tym świetny blog, za*ebisty pomysł.
xoxo
Czekam na next ;).
Po liczbie komentarzy widać,że jesteś popularna i twój blog też.
OdpowiedzUsuńTak na marginesie też mam ten problem co ty u mnie też jest mało komentarzy i też czasami się zastanawiam czy go nie usunąć.To jest ten blog
http://klutnie-czasami-lacza.blogspot.com/