czwartek, 9 lipca 2015

Rozdział 4 wiadomość


*Klik*



Czekałam na jakąś wiadomość od Harry'ego. Jednak on nie dawał znaku życia. Czyżby znikł ponownie? Denerwował mnie fakt, że jakaś inna dziewczyna może z nim przebywać. W głębi duszy czułam, że szykuję się coś wielkiego, ale nie chciałam o tym myśleć. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam za sobą postać. Był to Harry. Odwróciłam się do niego. Patrzył prosto na mnie. Podchodząc do niego zobaczyłam, że jego oczy momentalnie się zmieniły. Jego zielone oczy zrobiły się czarne jak u jakiegoś demona.
- Czas na Ciebie.- Powiedział i rękoma zaczął robić dziwne znaki, a mi brakowało powietrza. Zerwałam się z łóżka i zaczęłam szybko oddychać. Złapałam się za klatkę piersiową i łapałam powietrze. To był tylko sen. Harry by Ci nigdy krzywdy nie zrobił. Nigdy. Spojrzałam na zegarek była trzecia w nocy. Położyłam się z powrotem, ale już nie mogłam usnąć. Zastanawiając się nad sensem mojego snu próbowałam zasnąć. Jednak mi się nie udało. Koło szóstej wstałam z łóżka i zeszłam na dół. Mimo, że nikogo nie było w mieszkaniu czułam czyjąś obecność.
- Nie wiem, kim jesteś, ale wyjdź.- Powiedziałam, ale odpowiedziała mi jedynie cisza.- Wiem, że tu jesteś. Czuję Cię.- Dodałam. Z cienia wyszedł Zayn, który się uśmiechał.
- Dobrze, że używasz mocy.- Powiedział.
- Co Ty tu robisz o szóstej nad ranem?
- Harry chciał wiedzieć, jak sobie radzisz.
- Nie mógł sam przyjść?- Zapytałam zakładając ręce na piersiach.
- Wiesz, że nie może.
- A może jest zajęty tą osobą, która miał się wtedy spotkać?
- Diana nie przesadzaj.- Powiedział.
- Ja przesadzam? To on spotyka się z jakąś dziewczyną i jeszcze to ukrywa przede mną.
- Nie rozumiesz. Jakby nie musiał siedzieć w piekle to teraz tego wszystkiego by nie było.
- To może powiesz mi, że to moja wina? Przepraszam bardzo, ale się nie prosiłam o nieśmiertelność.
- Widzę, że nie da się z Tobą porozmawiać. Przekazać co Harry'emu?
- Tak. Jak się sam nie pojawi to niech się do mnie już nie odzywa.- Powiedziałam, a Zayn znikł tak szybko, jak się pojawił. Byłam wściekła na niego jak nigdy. Próbowałam się uspokoić biorąc duże wdechy i wydechy, ale to nic nie dawało.
- Diana?- Usłyszałam za sobą głos. Spojrzałam się za siebie i zobaczyłam Justin'a
- Tak?
- Archanioły chcą Cię widzieć.
- Co niby znowu zrobiłam?- Spytałam.
- Chcą Ci coś przedstawić.- Powiedział dość poważnym głosem. Pokiwałam jedynie głową i wraz z nim skierowałam się do siedziby Archaniołów. Wchodząc tam na samą myśl zrobiło mi się nie dobrze.
- Diano cieszymy się, że Cię widzimy.- Uśmiechnęła się jedna z nich.
- Po co mnie wezwaliście?
- Spokojnie to głębsza sprawa, Diano. Justin zostaw nas samych.- Ten posłusznie wyszedł, a ta kontynuowała.- Kila set lat temu jeden z naszych aniołów przepowiedział nam bardzo ważną rzecz. Wszyscy wiemy, że Twoja moc rośnie z dnia na dzień, z godziny na godzinę.
- Wiem o tym, ale co to ma do rzeczy?
- Justin powiedział nam o Twojej mocy ognia. Jeśli dobrze jeden z naszych aniołów zrozumiał może to być oznaka tylko jednego.
- Czego niby?
- Rośnie w Tobie taka moc, której nie dasz rady opanować.
- Przecież panuję nad nią, więc w czym problem?- Ta rozmowa zaczynała mnie denerwować.
- Nie rozumiesz Diano. Ta moc jest jakaś inna, niż tą co panowali Anioły Jasności. Ta moc może Cię zniszczyć. Wystarczy jeden błąd, a świat może przestać istnieć.
- Słucham?
- Nie wiemy dlaczego ta moc jest inna niż tamte.
- I co ja mam zrobić?
- Nie wiemy jeszcze, ale na pewno jak coś wymyślimy to ci powiemy.-  Dodała.- Musisz uważać Diano. W najgorszym przypadku będziesz musiała oddać moc.
- Mogę już iść? Chciałabym to wszystko przemyśleć.- Powiedziałam.
- Oczywiście. - Wyszłam z ich wielkiej sali. Zaczęłam szukać Justin'a, ale nigdzie nie mogłam go znaleźć. Cholera jasna, gdzie on może być?
- Ty jesteś Diana?- Spytała się jakaś dziewczyna.
- Tak, w czym mogę pomóc?
- Jestem Ali.- Uśmiechnęła się przyjaźnie blondynka.- Słyszałam o wiele o Tobie i o Harry'm. Podobno Twoja miłość go zmieniła na lepsze.
- Między innymi.
- A jeśli szukasz Justin'a to wyszedł z siostrą Harry'ego.
- Dzięki.- Odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Nie chcę Cię zatrzymywać, ale mam dla Ciebie wiadomość.
- Jaką?
- Od niejakiej Loli. Kazała Ci przekazać, że musisz na siebie uważać.
- Loli? Jak to? Myślałam, że ona odeszła.
- Bo odeszła. Moją mocą jest łączeniem się ze światem zmarłych. Jestem jedynym takim Aniołem tutaj.
- Powiedziała Ci, że mam na siebie uważać, ale nic więcej nie powiedziała?
- Moja moc dopiero się rozwija. Połączenie zostało w jakiś sposób zerwane. Diano najprawdopodobniej grozi Ci znowu jakieś niebezpieczeństwo.- Gdy odpowiedziała na moje pytanie zrozumiałam, że to nie jest koniec walki. To początek jakieś wojny, a ja jestem pośrodku niej.


_________________________________________________________________
Wielki powrót :D
Zapraszam was na mojego drugiego bloga: Deadfall

2 komentarze: