środa, 18 czerwca 2014

Rozdział IV - Piekło

Siedziałam sama w pokoju. Skulna na łóżku i co jakiś czas wycierając łzy. Ciągle słyszę ten obcy mi głos. Mam tego dość! Co jeśli nigdy mi to nie przejdzie? Co jeśli uwolni mnie od tego tylko śmierć? Nie chce umierać, ale nie chce również słyszeć tego głosu. Czemu tylko ja go słyszę? Czemu gdy są ze mną rodzice oni tego nie słyszą.
- Zrób to w końcu!- Usłyszałam. Nic nie odpowiedziałam, a skuliłam się jeszcze bardziej. Zalałam się potem i jednocześnie płaczem. Mam dość!- Zrób to, a ja wtedy zniknę.- Dodał spokojnie.
- Na pewno?- Spytałam pełna nadziei.
- Tak.- Odpowiedział i nagle zrobiło się cicho. Siedziałam jeszcze przez chwile, ale w końcu wstałam. Skierowałam się ku łazience. Jednak niczego tam ostrego nie znalazłam. Poszłam więc do kuchni. Wyjęłam kuchenny nóż i zrobiłam pierwsze cięcie i tak jeszcze trzy razy. Odłożyłam nóż i usłyszałam, że wchodzą rodzice. Mama weszła do kuchni z zakupami, ale momentalnie je opuściła.
- Micheal!- Zawołała tatę.- Przynieś mi bandaże!- Dodała z przerażeniem. Ja cały czas płakałam. Próbowałam sobie uświadomić co się dzieję. Dopiero po chwili do mnie to dotarło. Tata przyszedł z apteczką i podał ją mamie.
- Ja... Ja nie chciałam. To.. To on mi kazał. Mówił mi..., że jak to teraz zrobię da mi spokój. Ja...ja chciałam się tylko od niego uwolnić. Ja...ja miałam tego dość. On ciągle....siedzi w mojej głowie. Śmieję się... się ze mnie. Mamo... tato  uwierzcie mi.- Mówiłam zapłakana. Miałam nadzieję, że teraz mi uwierzą. Mama opatrzyłam moje rany i zaprowadziła mnie do salonu. Tata już siedział we fotelu, a mama usiadła obok mnie. Objęła mnie swoim ramieniem i przytuliła.
- Rozmawialiśmy z mamą i robimy to dla twojego dobra.- Zaczął tata.- Martwimy się o Ciebie z mamą i postanowiliśmy, że wyślemy Cię do psychologa.- Skończył.
- Co?! Nie! Błagam was!- Zaczęłam się unosić. Po chwili usłyszałam dobrze znany mi głos. Śmiał się i mówił, że to nic nie da.- Słyszycie?!- Spytałam sie rodziców. Oni na siebie spojrzeli, a następnie na mnie.- On się ze mnie śmieję. Uwierzcie mi.- Dodałam.
- Psycholog już chyba nie pomoże.- Powiedziała mama z poważnym tonem.- Może lepiej wysłać ją do psychiatryka.- Zaproponowała mama. Tata pokiwał głową na tak. Czy oni uważają mnie za chorą psychicznie? Przecież to sie dzieję na prawdę. Na prawdę słyszę jego głos. Oni nie mogą mi tego zrobić. Nie teraz gdy naprawdę ich potrzebuję. Nic nie powiedziałam, a jedynie milczałam.


~*~

Siedziałam w gabinecie i czekałam na swojego lekarza. Prawdę mówiąc nie wierzyłam, w to, że właśnie on mi uwierzy. Po chwili do pomieszczenia wszedł mężczyzna w podeszłym wieku. Siwe włosy, a na nosach okulary. Broda zasłaniała mu pół twarzy, ale było można zauważyć przyjemny uśmiech. Ubrany w garnitur usiadł za swoim biurkiem.
- Dzień Dobry Diano. Nazywam się doktor Smith.- Powiedział poprawiając okulary.- Rozmawiałem z Twoimi rodzicami i powiedzieli mi co się stało.- Dodał.- Więc może teraz ty mi powiesz?- Spytał się.
- Słyszę głosy. On kazał mi się zabić.- Powiedziałam krótko, ale na temat.
- Mhm.- Mruknął notując coś.- Długo to trwa?
- Od kąt wróciłam ze szpitala.
- Mówisz, że namawia Cię do popełnienia samobójstwa. Dlaczego?
- Nie wiem.- Powiedziałam.
- Może ma na tym zyskać?
- Nie wiem.
- A może chce po prostu się zabawić?- Zapytał.
- Nie wiem!- Uniosłam głos, a on znów coś notował. Zadał jeszcze kilka pytań, ale za każdym razem brzmiały one: " nie wiem". Gdy skończył zaprosił moich rodziców do środka. Usiedli obok mnie, a lekarz kończył notować.
- Więc co z naszą córką?- Spytał w końcu tata.
- Państwa córka cierpi na zaburzenia psychiczne po wypadkowe. Obwinia się o śmierć przyjaciółki i szuka pretekstu, aby zrobić sobie krzywdę. Więc wymyślała sobie głosy, które mówią jej aby się zabiła.- Powiedział lekarz patrząc to na mnie, to na mamę i to na tatę.
- Da się to leczyć?- Zapytała mama.
- Tak, ale nie w domu. Tylko w domu psychiatrycznym. Będzie dostawała leki i będzie pod stałą opieką. Będzie również miała sesję, aby sprawdzać jej stan zdrowa.- Odpowiedział lekarz.- Proszę tlko to podpisać.- Dodał.
- Nie zgadzam się!- Krzyknęłam.
- Diana uspokój się. To dla twojego dobra.- Powiedziała mama. Po chwili podpisali zgodzę, a ja zaczęłam płakać.
- Dlaczego mi nie wierzycie?!
- Bo jesteś chora.- Odpowiedział tata.- Tam Ci pomogą. Zaczniesz od nowa i będzie dobrze.- Dodał tata.
- Za chwilę po nią przyjdą. Proszę się pożegnać.- Wtrącił się lekarz. Rodzice wstali i ja również. Przytuliłam się do nich.
- Ja tam nie chce iść.- Powiedziałam zapłakana. Oni jednak nic nie odpowiedzieli.- Błagam was.- Dodałam, ale oni się nie ugięli. Odsunęłam się od nich. Po chwili do pokoju weszło dwóch mężczyzn.
- Pożegnałaś się?- Spytał. Pokiwałam głową, a po krótkim czasie siedziałam w ich aucie. Jak oni mi to mogli zrobić? Dlaczego ja? Zadawałam sobie ciągle te pytania. A co jeśli naprawdę jestem chora? Może to co mówił lekarz to prawda? Może to przez ten wypadek i śmierci Loli? Nie chciałam się tym zadręczać, ale po głowie przeszło mi tysiąc myśli. Tyle pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Chciałam tylko, aby było tak jak przed wypadkiem. Nie słyszeć już tego głosu.

~*~
To nie jest psychiatryk. To jest piekło na ziemi. Chorzy ludzie, którzy myślą, że wrócą do normalnego życia.
A wśród nich ja. Nie wierzę już to. Może głos ucichł w mojej głosie, ale ciągle myślę o tym, że on wróci. Siedziałam w swoim pokoju. Patrzyłam się tylko w ścianę. Kiwając się w przód i tył. Oszaleć można! Nie, ja już oszalałam! Byłam normalna, ale teraz już nie jestem. Oszalałam tu! Ciągłe nakazy i zakazy. Ciągła dawka leków i ciągłe sesje. Ja nie potrzebuję tego wszystkiego. Ja chce po prostu pewności, że ten głos nie wróci. Tak trudno to pojąć?! Moje rozmyślenia przerwała pielęgniarka. Jej jednej mogę tu zaufać. Ona jedna mnie tu wysłuchała i zrozumiała. Może jednak też udaję? Może to jej zadanie, aby się dowiedzieć, że terapia działa?
- Jak się dziś czujemy?- Zapytała.- Mam dla ciebie leki.- Dodała kładąc tacę na moją szafkę. Nic nie odpowiedziałam, a patrzyłam się w jeden punkt.- Co tam jest ciekawego?- Spytała siadając na krześle.
- Nic.- Odpowiedziałam krótko.- Ile tu już jestem?- Spytałam.
- Prawie dwa tygodnie.- Odpowiedziała z małym uśmiechem.
- I mnie nie odwiedzili.- Powiedziałam pod nosem.
- Kochanie jesteś na oddziale zamkniętym.- Powiedziałam łagodnie.
- Nie!- Krzyknęłam, a z moich policzków poleciały łzy.- Ja jestem normalna! To wy jesteście nienormalni!
- Uspokój się. Weź leki.- Powiedziała podając mi je. Wzięłam je od niej i zażyłam je dla świętego spokoju. Po chwili ona wyszła, a ja znów zostałam sama w tym białym pokoju. Co ludzie widzieli w bieli? Co w niej takiego jest? Spokój? Miłość? Nadzieja? Nie wiem. Chce tylko uwolnić się z tego koszmaru co okazują się rzeczywistością. Czy nie stoję nad przepaścią zwane życiem? Co jeśli zostanę tu na zawsze?

_________________________________________________________
Jak wam się podoba nowy rozdział? Powoli toczy się akcja, ale mam nadzieję, że was nie zanudzę.

8 komentarzy:

  1. Super pisz next <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu *.* Przypomniało mi się trochę Psychotic :O Ale świetne. Naprawdę.
    http://infatuated-fanfiction.blogspot.com/ mój blog. Mam nadzieję, że zajrzysz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskie♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Omgg *o* Zajebiste ♥♥♥♥♥ Ja chce już next ^^ ! Akcja niesamowita i taka trzymająca w napięciu :D Takie lubię najbardziej :D Masz ogromyy talent i nie zmarnuj go (i tak wiem że tego nie zrobisz, ale nie wiedziałam co napisać) >.< xD <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Super zajebisty oby był szybki next bo naprawdę potrafisz pisać :) <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne!! Matko nie myślałam,że Diana wyląduje w psychiatryku...Coś się musi stać!! Błagam pisz dalej ;)
    Pozdrawiam Clauduśka Duśka

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak ona to wytrzymuje?
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń