poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział IX - Harry

Moja mama była, na jakieś rozmowie o pracę. Chodziła od biura, do biura, ale jeszcze nikt jej nie za trudnił. Jeszcze tata się nie odzywał. Zaczęłam się o niego martwić. Mówił, że przyjedzie do nas za kilka dni. Jednak, te kilka dni się przeciągnęły o prawie trzy tygodnie. Nawet nie zadzwonił. Wiem, że zawsze dzwonił, gdy mu się coś przeciągało, ale teraz nic. Nawet jednego SMS nie wysłał. Usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu.
- Jestem!- Krzyknęła z holu mama. Wstałam z fotela i poszłam w kierunku korytarza.
- Mamo.- Zaczęłam, a ta na mnie spojrzała.- Dzwonił może do Ciebie tata? Martwię się o niego.
- Nie, kochanie. Ja też się martwię. Gdy do niego dzwonię włącza się sekretarka.- Westchnęła ciężko mama.- Pójdę wziąć prysznic i idę na następne spotkanie.- Dodała idąc do łazienki.- Zamówisz sobie dzisiaj pizze?! Nie dam rady nic ugotować!- Krzyknęła z łazienki.
- Taa!- Odkrzyknęłam i sięgnęłam po laptopa. Zaczęłam szukać jakieś pizzerii. Gdy ją znalazłam to zdzwoniłam tam i złożyłam zamówienie.  Dostawca pizzy przyjechał dziesięć minut później kiedy mama pojechała, na kolejne spotkanie. Wzięłam pieniądze ze stolika i poszłam otworzyć drzwi. Przed nimi ukazał mi się dostawca pizzy.
- No, no kogo my tu mamy.- Uśmiechnął się do mnie. Nie sądziłam, że tak szybko go spotkam. Myślałam w sumie, że już nigdy.
- Nie mieli nikogo innego?- Spytałam spokojnie.
- Najwidoczniej nie.- Odpowiedział.
- Ile płacę?- Spytałam. Chciałam się jak najszybciej go pozbyć.
- Księżniczko dla ciebie na promocji.- Zaśmiał się, a mnie oblał rumieniec.
- Jestem uczciwa.- Powiedziałam.
- Trzydzieści funtów.- Podałam mu pieniądze i wzięłam od niego pudełko z jedzeniem.
- Reszty nie trzeba.- Uśmiechnęłam się do niego sztucznie.
- Jakiś mały ten napiwek.- Zmarszczył nos i spojrzał na mnie. Jego zielone oczy znów na mnie spojrzały. Czułam jakby mnie przenikał.  Zakręciło mi się w głowie. Musiałam się oprzeć o futrynę.- Wszystko dobrze?- Zapytał. Pokiwałam głową, na tak. Gdy chciałam odejść zachwiałam się i zaczęłam upadać, ale chłopak zdążył mnie złapać. Pomógł mi wejść do domu i posadził mnie na krześle.
- Możesz.- Wzięłam głęboki wdech.- Możesz podać mi wody?- Spytałam. On poszedł do kuchni i przyniósł mi szklankę z cieczą.- Dziękuję.- Powiedziałam odstawiając ją na stolik. Chłopak mierzył mnie wzrokiem, ale po chwili przestał.
- W porządku?- Zapytał.
- Tak, już tak. Dziękuję za pomoc, ale już sobie sama dam radę.- Odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.- W ogóle jak masz na imię?- Zapytałam patrząc na niego. On się uśmiechnął i usiadł obok mnie. Spojrzałam na niego, a jemu uśmiech nie schodził z twarzy.- Więc?
- Aż tak cię to ciekawi księżniczko?- Zapytał. Potwierdzając jego pytanie pokiwałam głową. On się lekko zaśmiał.- Jestem Harry.
-Harry.- Powtórzyłam jego imię.
- No, na mnie już czas.- Powiedział wstając.- A co do napiwku, to powrócimy do tego temu.- Uśmiechnął się jak jakiś bad boy.
- A skąd wiesz, że się jeszcze spotkamy?- Zapytałam wstając za nim.
- Wiem.- Odpowiedział nie zwracając na mnie uwagi.- Księżniczko spotkamy się nie raz.
- Chciałbyś.- Powiedziałam, a on się obrócił. Na jego twarzy, skradł się dyskretny uśmiech.
- A nawet jeśli tak, to co?
- To, że to było nasze ostatnie spotkanie.- Powiedziałam oburza.- Ostatnie. Rozumiesz?- On się jedynie zaśmiał.
- Mylisz się. Spotkamy się jeszcze nie raz. Dobrze, o tym wiesz.
- W snach jedynie.
- Tam też jak chcesz.- Powiedział podchodząc bliżej mnie.- To nie jest nasze ostatnie spotkanie.- Dodał.
- Idź już.- Zarządziłam.- Idź.- On bez wahania wyszedł z mojego domu. Co to miało, w ogóle znaczyć? Znów zadzwonił dzwonek do drzwi. Ze zdenerwowaniem poszłam je otworzyć.- Czego?!- Wrzasnęłam.
- To tylko ja.- Uśmiechnął się Justin.
- Przepraszam Cię, ale dopiero co pozbyłam się nachalnego dostawcy pizzy.- Powiedziałam, a on się zaśmiał.
- Co za mały napiwek?
- Tak.- Okłamałam go. Nie chciałam mu mówić o Harry'm. Uważam, że to drobnostka i już nigdy go nie zobaczę.- Jak ci minął dzień?- Zapytałam otwierając pudełko z pizzą.- Częstuj się.- Dodałam. On wziął kawałek pizzy i usiadł na fotelu.
- Pracowałem. Zmęczony jestem. A u ciebie?
- A w sumie okej, ale trochę się martwię o tatę.- Powiedziałam. On na mnie spojrzał ze zaskoczeniem.- Mój tato miał do nas dojechać gdy załatwi stare sprawy. Mówił, że to zajmie kilka dni, ale minęły prawie trzy tygodnie. Martwię się.
- Spokojnie. Pewnie nie długo przyjedzie.
- Mam taką nadzieję.- Razem z Justin'em obejrzeliśmy jakiś film, a gdy mama wróciła on poszedł do domu.
- Jak ci minął dzień?- Spytała mama.
- Nudno. Tata dawał znak życia?- Spytałam, a mama zaprzeczyła.- Pójdę do siebie.- Powiedziałam i skierowałam się do pokoju. Postanowiłam się wcześniej położyć. Ten dzień był dość dziwny.


~*~



Skończyłam właśnie zajęcia i wychodziłam ze szkoły. Na boisku koło bramki ktoś czekał.  Wpatrywał się w uczniów szkoły, którzy opuszczali budynek. W pewnym momencie, jego wzrok przeniósł się na mnie. Nie mogłam dostrzec jego zielonych tęczówek, bo były za okularami przeciw słonecznymi. Mimo to uśmiechnął się i zobaczyłam jego dołeczki. Postanowiłam zignorować jego i pójść dalej, ale coś kazało mi do niego podejść.
- Co ty tu robisz?- Spytałam.
- Przyszedłem po swój napiwek.- Powiedział pewny siebie.
- Nie mam przy sobie pieniędzy.- Odpowiedziałam.
- Nie chodzi mi o pieniądze.- Uśmiechnął się.
- Więc po co?
- Po ciebie.- Czułam, że na twarzy oblewa mnie rumieniec.
- Chyba sobie żartujesz.- Zaczęłam do niego mówić.- Mam chłopaka.- Dodałam.
- Tak? Niby kogo?- Spytał się unosząc brwi.
- Ma na imię Justin.- Skłamałam.- Idziemy do kina.- Dodałam szybko.
- Chciałbym go poznać.- Powiedział, a ja panicznie zaczęłam szukać gdzieś w tłumie przyjaciela.
- Nie widzę go.- Powiedziałam, a on się lekko zaśmiał.
-No cóż to kiedy indziej.
- Co niby?- Spytałam, a on się uśmiechnął. Nie powiem, że tego nie lubiłam. Bo miał naprawdę słodki uśmiech. Pewny siebie, ale za razem delikatny i diabelski. Czułam jednak, że z nim jest coś nie tak. Nie powinnam z nim rozmawiać, a jednak to robię. Nie powinnam się z nim widywać, a już po raz trzeci widzę jego uśmiech. On zdjął swoje okulary i po raz pierwszy dzisiaj zobaczyłam jego zielone oczy. Były niesamowite. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Za co nienawidziłam siebie w myślach. Nie znam go, a już w jakiś sposób mnie urzekł.
- Przełożymy nasze spotkanie.- Odpowiedział po dłużej chwili. Nie rozumiałam z tego z nic. Nie chciałam go spotkać, a jednak los złączył nasze drogi po raz trzeci w tym tygodniu.
- Możesz sobie wmawiać, ale ja z Tobą nigdzie się nie wybieram. Mam inne sprawy na głowie i o wiele ważniejsze.- Odpowiedziałam z pewnym uśmiechem na twarzy.
- Niby jakie?
- Nie twój interes. Muszę iść.- Dodałam i odwróciłam się na pięcie. Czułam jego wzrok na sobie. Dzięki temu moja pewność siebie znikła.
- I tak się jeszcze spotkamy, księżniczko!- Zawołał za mną i się zaśmiał.  Wiedziałam, że mówi prawdę. Trzy razy tak powiedział i miał rację. Jakby celowo to robił.  Gdy doszłam do swojego domu moja mama już wróciła.
- I jak szukanie pracy?- Spytałam, biorąc banana z miski z owocami.
- Dobrze. Prawdopodobnie dostanę pracę w firmie.
- Jakie stanowisko?
- Sekretarka. Zgłosiłam zaginięcie taty.- Powiedziała patrząc na mnie. W jej oczach zobaczyłam ból i cierpienie. Wiedziałam co czuję, bo sama za nim tęskniła.
- I co powiedzieli?
- Byli zaskoczeni, że zgłosiła zaginięcie po prawie trzech tygodniach. Wyjaśniłam im, że to miało potrwać kilka dni, ale to się przedłużyło. Wysłali jego zdjęcie do naszego starego miasta i powiedzieli, że będą szukać.- Wyjaśniła mi.
- Mam nadzieję, że go znajdą.
- Ja też kochanie. Nie mógł zniknąć bez śladu.- Powiedziała wstając z krzesła.- Aaa Justin tu był. Pytał się gdzie jesteś.- Dodała odkładając kubek do zlewu.
- Co mu powiedziałaś?
- Że w szkole. Powiedział, że masz do niego zadzwonić.
- Zrobię to, ale najpierw odłożę torbę. Mamo?
- Tak skarbie?
- Myślisz, że  tata się znajdzie?
- Mam nadzieję.- Powiedziała. Ja po tych słowach poszłam do siebie. Sięgnęłam telefon i zadzwoniłam do chłopaka, ale on nie odbierał. Nagrałam mu się na sekretarkę i zeszłam na dół. Mama rozmawiała przez telefon. Zauważyłam, że się cieszy.
- Coś się stało?- Zapytałam.
- Dostałam tą pracę, o której ci mówiłam.- Uśmiechnęła się delikatnie.
- A tak naprawdę?
- Zadzwoniłam na policję, aby się czegoś dowiedzieć. Jednak nie mają jeszcze żadnych poszlak.- Powiedziała. Ja cicho westchnęłam.
- Pójdę na spacer.- Ubrałam ciepłą bluzę i wyszłam z domu. Zaczęłam się kierować koło parku.  Idąc wpadłam na Justin'a.- Hej.- Przywitałam się z nim.
- O hej Diana.- Powiedział.- Wiesz trochę mi się śpieszy.- Dodał szybko.- Zobaczymy się później.- Minął mnie i poszedł dalej. Co się z nim dzieję? Przecież nigdy się tak nie zachowywał. Byłam na niego zła bo chciałam z nim porozmawiać, ale on mnie po prostu olał i sobie poszedł. Byłam zła na niego. Nie chciałam się tym przejmować, bo miałam coś innego na głowie. Boli mnie to, że mnie po prostu zlekceważył. Czułam, że w gardle rośnie mi gula. Ciężko przełykałam ślinę. Bałam się, że zaraz się rozpłaczę. Mój tato zaginął bez śladu, a przyjaciel nie ma dla mnie czasu. Co jeszcze mnie dziś spotka?!
- Miałaś być chyba w kinie, ze swoim chłopakiem.- Odezwał dobrze znany mi głos. Obróciłam się do niego przodem i przewróciłam oczami ku górze.
- A skąd wiesz, może była?
- Nie wydaję mi się.- Powiedział. Zaśmiałam się lekko.
- Jak dobrze mnie znasz? A widzieliśmy się może z dwa razy?- Spytałam.
- Cztery.
- Ooo liczysz je?
- Ty też je liczysz, księżniczko. Powiedzmy sobie szczerze, że chcesz mnie spotykać. Czuję to.- Uśmiechnął się. Gdy zobaczyłam jego dołeczki, uświadomiłam sobie, że ma rację. Coś mnie do niego ciągnie. Jakaś siła, moc? Nie wiem jak mam to nazwać. Jednak miał racę. Chciałam go znów zobaczyć. Jego uśmiech i jego zielone oczy, które powodują, że miękną mi kolana. Szlak, czy on musi mieć rację? Co jest w tym wszystkim grane?
- Śmieszny jesteś. Czujesz to? Niby jak?- Spytałam. Wiedziałam, że to nie możliwe, a tylko zbieg 
okoliczności. On patrzył mi w oczy, a ja próbowałam uciec od jego wzroku. Chciałam po prostu nie patrzeć mu w oczy. Wiedziałam, co by się wtedy stało. Uległam bym mu pewnie.- Skąd?- Zapytałam. Jednak milczał  jak zaklęty. Był skupiony na mojej osobie. W tym momencie żałuję, że wyszłam na ten spacer. Oczekiwanie odpowiedzi, było w tym momencie gorsze niż pobyt w psychiatryku. Czy się go bałam? Tak, bałam się go, ale nie mogłam uciec. Czułam przymus zostania tu i poznanie odpowiedz.- Zapytam się po raz ostatni. Skąd niby chcesz, że chce Cię spotkać?!- Tym razem uniosłam głos.
- Powiedziałem, że czuję to.
- Jak?!- Wcześniej bym to pewnie zlekceważyła, ale w chwili obecnej nie mam zamiaru. Chce poznać odpowiedź i nie odejdę póki jej nie poznam.

12 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ
_____________________________________________________________________
Witam. Na początek chciałabym przeprosić za błędy, ale może powinnam wam to wspomnieć na początku pisania. Mam dysleksję.  Mogą więc wypełnił błędy w opowiadaniu, a nie chce nikogo prosić o pomoc bo po co mam komuś zabierać czas? Wiem, że wygląda to nie estetycznie, ale zabieranie komuś wolnego czasu, a tym bardziej we wakacje nie wchodzi w grę. Jak wam się podoba rozdział?

13 komentarzy: